Import równoległy leków to co roku kilkaset milionów złotych oszczędności dla pacjentów. Zmiany w prawie mogłyby je zwiększyć

admin
6 min czytnia

Średnio 600 mln zł oszczędności przynosi co roku import równoległy leków. W ostatnich sześciu latach to w sumie 3,6 mld zł, które zostają głównie w kieszeniach pacjentów – wynika z raportu Stowarzyszenia Importerów Równoległych Produktów Leczniczych.

Stowarzyszenie podkreśla, że te oszczędności można jeszcze zwiększyć, również dla budżetu systemu ochrony zdrowia, upraszczając procedury i zwiększając udział leków refundowanych w imporcie równoległym.

Import równoległy leków to jest sprowadzanie tych samych leków, które już są dostępne dla pacjentów w Polsce, z innych krajów Unii Europejskiej, gdzie te leki są oferowane taniej. Korzyści dla pacjenta to są oczywiście tańsze leki i więcej leków, ponieważ jest to alternatywne źródło dostaw, szczególnie w sytuacji kiedy czasami leków brakuje na rynku w Polsce – mówi agencji Newseria Biznes Tomasz Dzitko, prezes Stowarzyszenia Importerów Równoległych Produktów Leczniczych (SIRPL).

Dostępność do leków, w tym również leków z importu równoległego, staje się dla polskich aptekarzy bardzo ważnym elementem codziennej pracy. Ze względu na braki leków, co jest problemem nie tylko naszego kraju, ale także europejskim, a nawet światowym, ten model dystrybucji jest ważnym elementem zaopatrzenia aptek w leki. Co więcej, bardzo często ma znamienity wpływ także na ich cenę. Zatem to rozwiązanie staje się ważnym elementem rynkowym i jest dla nas ultrapozytywnym rozwiązaniem, jeżeli chodzi o zwiększenie dostępności do trudno osiągalnych leków dla polskich pacjentów – mówi dr n. farm. Mikołaj Konstanty, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej (NIA).

Import równoległy to proces obecny w Unii Europejskiej od 50 lat, a w Polsce – od 2004 roku. Jest on w pełni bezpieczny i regulowany przepisami unijnymi i polskimi. Zakłada import oryginalnych leków tego samego producenta, przepakowanego zgodnie z normami, tylko w korzystniejszej cenie.

To są przede wszystkim leki na receptę, czyli takie, które faktycznie są niezbędne dla pacjentów. Jeżeli one są na rynku i są tańsze, to wszyscy się powinni z tego cieszyć – mówi Tomasz Dzitko.

Jak wynika z raportu IQVIA przygotowanego dla Stowarzyszenia Importerów Równoległych Produktów Leczniczych, w ubiegłym roku import równoległy pomógł zaoszczędzić 723 mln zł. W ostatnich sześciu średniorocznie było to 600 mln zł, czyli – jak wskazuje raport – koszt pełnego rocznego programu finansowania terapii in vitro w Polsce albo leczenia dzieci z SMA nowoczesną terapią genową. Eksperci wyliczyli, że każda złotówka obrotu lekami z importu równoległego daje systemowi 1,18 zł oszczędności.

To bardzo fajnie się rozwija i coraz więcej leków wprowadzanych jest na rynek, jednak są to leki przede wszystkim pełnopłatne i te oszczędności, które generujemy jako importerzy równolegli, lądują w kieszeniach pacjentów. Niewielka liczba leków znajduje się na listach refundacyjnych i to jest problem, ponieważ wtedy oszczędności pojawiłyby się także w znacznej kwocie w kieszeni NFZ – podkreśla prezes SIRPL.

Raport wskazuje, że import równoległy odpowiada za ok. 0,25 proc. wszystkich refundowanych leków. W całości rynku farmaceutycznego ma tylko 1-proc. udział. Eksperci wskazują, że w Niemczech jest ośmiokrotnie większy, a w Danii – dwudziestokrotnie.

Liczimy na to, że Ministerstwo Zdrowia odpowie na nasze postulaty uproszczenia procesu wpisywania leków z importu równoległego na listy refundacyjne, stworzenia odrębnej definicji dla importerów, ponieważ obecnie jesteśmy traktowani albo jako leki generyczne, albo jako leki innowacyjne, a nie jesteśmy ani jednym, ani drugim. Po trzecie, prosimy o to, żeby zlikwidować niektóre bariery, nakazy administracyjne, które jest nam bardzo trudno spełnić, ponieważ jesteśmy tylko importerami, a nie producentami leków – wymienia Tomasz Dzitko.

W apelu do Ministerstwa Zdrowia SIRPL organizacje pacjenckie i branża farmaceutyczna podkreślają potrzebę uproszczenia i skrócenia procedur administracyjnych, które w praktyce blokują rozwój importu równoległego. W obecnym reżimie prawnym importerzy mają m.in. obowiązek zapewnienia ciągłości dostaw leków z importu równoległego w momencie składania wniosku i wpisywania na listy refundacyjne. Przez to przedsiębiorcy często nie decydują się na rozpoczęcie tej procedury.

Obawiają się, że nie będą mieli wpływu na dostępność tego leku, który wpisali na listy refundacyjne, ponieważ nie jesteśmy ich producentem, jesteśmy tylko importerem. Producent w kraju, gdzie się zaopatrujemy, może zmienić cenę, może wycofać lek z rynku, może zakazać jego eksportu, co spowoduje, że nie będziemy go mogli kupić nie z naszej winy, a kara za niedotrzymanie ciągłości dostaw jest bardzo dotkliwa – przypomina prezes Stowarzyszenia Importerów Równoległych Produktów Leczniczych.

Jak podkreśla wiceprezes NIA, zwiększenie skali importu równoległego będzie korzystne dla bezpieczeństwa lekowego polskich pacjentów.

Mając możliwość pozyskania leków z importu równoległego, czujemy się bezpieczniejsi i mogąc dostarczyć te leki naszym pacjentom, uważamy, że ten kanał dystrybucji jest potrzebny i powinien być realizowany. Dostępność do leków i bezpieczeństwo lekowe w dzisiejszych czasach staje się pewnym orężem, lek dzisiaj staje się bronią, w związku z tym kraje, które nie zabezpieczą dostępności, niestety mogą wystawić swoich pacjentów na szwank. Jeżeli nie będziemy mogli pozyskiwać leków z różnych źródeł, to w tym momencie to bezpieczeństwo może być zagrożone – mówi dr n. farm. Mikołaj Konstanty.

na podstawie Newseria.pl, fot. Newseria.pl

Udostępnij
Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *